Poprzedni wieczór spędzamy we wspaniałym zameczku. Otrzymaliśmy ogromny, pałacowy pokój z wielkimi oknami. Nie ma tu nawet telewizora, a o WiFi należy zapomnieć. Słusznie, bo dawno nie zrelaksowałem się tak bardzo siedząc w fotelu ze szklaneczką whisky, patrząc na otaczające zamek bezkresne pola i lasy. Zamiast oglądać mecz ligi mistrzów podziwiamy świat w naszym prywatnym IMAXie. Gartmore House - świetne miejsce!
Na koniec wyprawy zostawiamy sobie jeszcze jedno miasto - Stirling. Zaczynamy od pomniku Williama Wallace’a – narodowego bohatera, który przewodził szkockiemu powstaniu w XIII wieku. O nim opowiada film Bravehart. Jego pomnik to wieża znajdująca się na wzniesieniu, do którego prowadzi dość strome podejście. Gdy osiągnie się szczyt, to ze zmęczenia aż chce się krzyknąć jak w filmie: „Freedoooom” :)
Samo Stirling nawiązuje do historii Szkotów, do uzyskania przez nich niepodległości. Zbudowany w XV i XVI z rozmachem zamek był miejscem koronacji wielu szkockich władców. Wielokrotnie pod jego murami walczono o niezależność Szkocji względem Angielskich oprawców. Swym wyglądem zamek odbiega on innych warowni, głównie z powodu mnóstwa kamiennych posągów ukazujących rzymskie bóstwa czy też mityczne stworzenia.
Jako ciekawostka - przygotowując się do wycieczki spotkaliśmy się ze stwierdzeniem, że od casu wstąpienia Szkocji w unię z Anglikami i utworzenia w ten sposób królestwa Wielkiej Brytanii poczucie własnej narodowości Szkotów malało. Dopiero produkcja filmu Braveheart na nowo wzbudziła poczucie przynależności do odrębnej nacji. Trudno nam określić na ile w tym prawdy, niemniej wiwat Szkocja!