Dobrze mieć wylot wczesnym popołudniem. Można spokojnie wstać, zjeść śniadanie, przepakować się przed podrożą i ruszyć do domu. Oddając auto okazało się, że ostatecznie nic nie uszkodziliśmy – żadnej nowej szkody :) (ufff, rysa w bagażnika uszła uwadze). Doliczono nam jedynie 95 zl dopłaty za przekroczenie limitu mil – miało być 570, wyszło 640 – czyli nasz road trip to jakieś 1030 km.
Wycieczka udana, mimo nietrafionego pociągu Harry’ego Pottera czy pominiętego muzeum dud w Glasgow. Renifery i wizyta w destylarni Dewar’s, a także nocleg w zameczku z pięknym widokiem na włości, to numer 1 ten wyprawy. Najwięcej narzekać można na ceny noclegów oraz jazdę autem. Nie chodzi tu o jazdę lewą stroną, bo do tego można szybko przywyknąć, ale o wąskie drogi, często jednopasmowe, jedynie z miejscami o wymijania się. Było fajnie, ale raczej tu nie wrócimy – bardziej podobało nam się w Irlandii :)