Geoblog.pl    qualo    Podróże    Męska wyprawa do Etiopii    Podejście na wulkan
Zwiń mapę
2018
30
paź

Podejście na wulkan

 
Etiopia
Etiopia, Erta Ale
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 785 km
 
Kolejny dzień w Etiopii to w głównej mierze podróż przez „droża” i bezdroża. Kierujemy się pod podnóża wulkanu Erta Ale, a to oznacza podróż przez piaskową pustynię, jak i kamieniste, powulkaniczne drogi. Po tej przeprawie wiem już, że offroad nie jest dla mnie, bo wytrzepało wszystkimi moimi wnętrznościami :) Nie chodzi nawet o to, że chce się zwrócić spożytą wcześniej „ingera with tips”, tylko po prostu, aż wnętrzności bolą po takim telepaniu.

Land cruisery dowożą nas do obozu pod wulkanem. Tu czekamy do wieczora, by temperatura trochę spadła do lżejszych 30 stopni - łatwiej podejść pod górę w 30tu niż w 40 stopniach ;). Po godzinie 19tej, z czołówkami zamontowanymi na głowie, rozpoczynamy 10kilometrowe podejście. Sam trekking to już coś, choć widać niewiele więcej niż oświetla latarka. Maszeruje się za przewodnikiem, który znając szlak prowadzi grupę śmiałków. Można by się zastanawiać jak on rozpoznaje drogę, bo nie ma wkoło żadnych drzew ani oznaczeń szlaków, ale po pewnym czasie tajemnica wyszła na jaw ;) Codziennie drogę, którą szliśmy, pokonuje karawana wielbłądów. Zresztą teraz też szła – wiezie nasze materace, a także te osoby, które z trekkingiem mają problem. Zwierzęta idą bez większej przerwy, a co z nich „wypadnie” pozostaje na drodze. Szlak więc wytyczają….wielbłądzie bobki i jeśli po przejściu 3-5 metrów nie widać kolejnej kupki bobków, to znaczy, że idzie się źle :) Podejście zajmuje nam 3h – zatrzymujemy się na drobną przerwę na kalderze wulkanu, skąd tuż przed 23 ruszamy do środka krateru. W końcu jest – żyjący, kotłujący się wulkan! Nie ma co prawda lawy, którą spodziewałem się tu zobaczyć, ale dym unoszący się nad kraterem ma czerwoną poświatę – właśnie od lawy. Jeszcze niecały rok temu z Erta Ale wydobywała się rzeka magmy, ale obecnie lawa trochę opadła, a sam wulkan zaczął w zamian dymić. Odór siarki jest wszechobecny, ale możliwość podejścia pod sam krater, poczucia tego siarkowego smrodku oraz gorąca bijącego z wnętrza ziemi jest tym, po co tu przyjechałem! Wracamy z krateru na kalderę, gdzie spędzamy noc. Wstajemy całe 4,5h później na wschód słońca by znów podziwiać wulkan i wylaną niegdyś, a obecnie zastygłą lawę w dziennym świetle. To jest to! Wulkany to mój nr 1 na liście Best of Nature!

Przed 8mą rozpoczynamy zejście do obozu. Zaczyna być coraz cieplej, ale nie zrażam się tym i stwierdzam, że przecież fajnie by było zbiec z tej „góry”. Choć ostatni schodzę z samego krateru, zaciągając w nozdrza ostatnią woń siarki :), to wyprzedzam wszystkich i jestem pierwszy w obozie, przebiegając 10km w trochę ponad 1,5h. Po drodze mijam wiele osób, w tym wynajętą ochronę z kałaszami :) Jeden z nich z ochrony postanowił nawet pobiec ze mną. Taki trening z Etipczykiem :) Nieźle…! W obozie krótki odpoczynek, śniadanko i ruszamy dalej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (28)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 16.5% świata (33 państwa)
Zasoby: 255 wpisów255 14 komentarzy14 4392 zdjęcia4392 60 plików multimedialnych60
 
Nasze podróżewięcej
25.09.2019 - 04.10.2019
 
 
24.09.2019 - 24.09.2019
 
 
02.05.2019 - 10.05.2019