Następnego dnia z rana udajemy się Dallol. Jedne źródła opisują to miejsce jako wulkan, inne jako dolinę, a trzecie jako miejscowość. To miejsce znajduje się dość niedaleko wczorajszego jeziora, więc znów przemierzamy kilometry obsypanych słonym śniegiem terenów. Ostatecznie krajobraz nabiera jednak kolorów….i to jakich kolorów! Dallol zachwyca niesamowitymi barwami: biel od soli, żółć od siarki, czerwień od potasu, zieleń od innych minerałów rozpuszczonych w wodzie, a wszystkie te barwy występują w rozmaitych odcieniach! Wspaniałe twory skalne, czasem zalane wodą czy też naturalnym kwasem siarkowym. Czasem z mini kraterów słuchać jak coś buzuje, a przez małe gejzerki wydobywa się para, a czasem i woda…a może jakiś kwas? Miejsce po prostu nie sposób opisać inaczej niż „inna planeta”, robi niesamowite wrażenie! Najważniejszy jednak był prysznic…. Manualny, ale prysznic :)
Tuż obok Dallol znajdują się też góry solne, przez lata formowane przez niegdyś znajdującą się tu wodę. Znów zadziwia mnie jak bardzo sól jest twarda – ułamanie kawałka soli o grubości 2 milimetrów wymaga niespodziewanie sporej siły. W tych górach kręcono też ponoć film „Planeta Małp” z racji na nietypowe ukształtowanie terenu. Niedaleko stąd znajduje się też jezioro z naturalną wodą potasową, a może bardziej olejkiem potasowym. Po prostu naturalne SPA, bo wcieranie tego olejku ma dobrze działać na skórę oraz … biżuterię :) Obrączka wypolerowana!
Jadąc jeszcze kawałek dalej spotykamy pracujących na słonym jeziorze górników. Choć określenie tych ludzi mianem górników może wydawać się dziwnie, to jednak Ci panowie faktycznie kopią tu sól. Jak niegdyś Cejrowski (tak, kręcił tu jeden odcinek), teraz ja mam możliwość obserwacji, jak jedna osoba rąbie kawałki soli i wyciąga je z ziemi, a druga ciosa klocek na kształt prostokąta – a każdy ma niemal taki sam rozmiar! Całość trafia ostatecznie na wielbłąda/osła i dalej na lokalny rynek, gdzie jest sprzedawana i przetwarzana do postaci „zjadliwej”, bo nikt nie chce przecież jeść soli wymieszanej z Ziemią. Najgorszy wydaje się jednak upał, bo wykopaliska trwają niezależnie od pogody.