Geoblog.pl    qualo    Podróże    Przedświąteczny Sajgon    Ale Saigon!
Zwiń mapę
2016
08
gru

Ale Saigon!

 
Wietnam
Wietnam, Ho Chi Minh City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1551 km
 
Z Hoi An przedostajemy się autem do Da Nang i stąd opóźnionym samolotem do Ho Chi Minh City. Na lotnisku łapiemy Ubera, który zawozi nas do hotelu. Jest pewne zamieszanie, nasz hotel nie ma dla nas pokoju, ale ponieważ to jest grupa, to kolejny hotel jest już na kolejnej ulicy. Myślę…ściema… ale nic, idziemy oglądać, jeszcze nie ma się o co kłócić :) Okazuje się, że faktycznie nowy hotel jest nie dość, że przecznicę bliżej centrum, to jeszcze pokój jest na wyższym piętrze i nie od strony ruchliwej ulicy. Akceptujemy zamiankę, doprowadzamy się do porządku po podróży i ruszamy na miasto wieczorową porą.

Co by tu nie ukrywać, Ho Chi Minh City (HCMC czy też Sajgon) to światowa metropolia. Kilka milionów mieszkańców generuje spory ruch na ulicach, a centrum miasta przeszywają kilkudziesięciopiętrowe wieżowce. Przejście przez ulicę, podobnie jak w Hanoi, to wyższa szkoła jazdy. Mówiąc grubiańsko – trzeba mieć jaja by nie zatrzymać się przechodząc pomiędzy pędzącymi pojazdami, bo przecież nikt tu nikogo nie przepuszcza na pasach, a zatrzymanie się pieszego grozi karambolem. Jak to mówią – trza zaufać kierowcom motocykli, jakoś Cie wyminą. Przechodzimy wzdłuż szerokiego deptaka przy Nguyen Hue. Wkoło kolorowe neony i światła rozświetlają budynki. Na chodniku sporo spacerowiczów, ale również poprzebierane maskotki. Temperatura właśnie spadła poniżej 30 stopni po całodniowym upale. Tak, południowy Wietnam to już zupełnie inne temperatury. Idąc mijamy kolejne budowle, ale naszą uwagę przyciąga budek kawiarenek. To coś w rodzaju kilkupiętrowego bloku z mieszkaniami z balkonem, gdzie każde mieszkanie zostało przerobione na bar lub kawiarenkę. Widać, że w środku są goście, a każda z nich mieni się innym kolorem. Dochodzimy do ratusza, a dalej kierujemy się na ruchliwą ulicę Bui Vien – wietnamski odpowiednik bangkokowej Khao San Road. Wita nas mnóstwo barów, z czego my wybieramy street food. Siadamy na małych krzesełkach w wąskiej uliczce, po której pomiędzy stolikiem a stolikiem przemieszczają się kolejne skutery. Dostajemy grillowaną ośmiornicę i skrzydełka z kurczaka, a do tego smoothie z marakui. No znów jest pysznie! Nawet ośmiornica mi smakuje, a napój jest po prostu MEGA wypaśny, idealnie gasi pragnienie w ten prawie 30stopniowy wieczór.

Kolejny dzień jest tez naszym ostatnim w Wietnamie. Wylot mamy jednak na wieczór, więc mamy cały dzień na zwiedzanie HCMC.na pierwszy strzał idzie muzeum pozostałości wojennych. Przed wyjazdem nie planowaliśmy odwiedzać miejsc związanych z wojną, ale stwierdziliśmy, że może jednak warto zrozumieć o co tu naprawdę chodziło. Muzeum zrobiło na nas piorunujące wrażenie. Doczytuje w międzyczasie, że jest to jedno z najlepszych muzeów o charakterze wojennego reportażu. Oprócz eksponatów w postaci amerykańskich maszyn wojennych jest tu wiele sal poświęconych zdjęciom wykonanym podczas wojny. Co więcej są to często zdjęcia nie publikowane na Zachodzie, które muzeum otrzymało od ich autorów, często fotoreporterów z Korei, Europy, ale nawet i z Ameryki. Zdjęcia były bardzo smutne, a niektóre wręcz wywoływały silne emocje jak odraza czy łzy. Jak bowiem reagować na widok amerykańskich żołnierzy robiących sobie pamiątkowe fotki z odciętymi głowami Wietnamczyków, na widok podnoszenia z ziemi fragmentów zwłok rozerwanych przez miny, na widok ludzi na chwilę przed ich śmiercią, na widok deformacji ciał jakich doznali Wietnamczycy po zrzuceniu na ich kraj przeróżnych chemikaliów. To bardzo poruszające, być może nie zasługujące na publikacje czy nawet na opis słowny na tym blogu, ale z drugiej strony nie sposób o tym nie wspomnieć. Wojna to straszna rzecz.

Wychodzimy na panujący na zewnątrz upał. Jest z 33, może 35 stopni. Pieszo przedostajemy się do … Katedry Notre-Dame. Tak, w Wietnamie jest katedra o tej samej nazwie, a nawet i podobnym wyglądzie. Tuż obok niej jest zabytkowy budynek poczty, a wkoło znów kilka par ślubnych robi pamiątkowe sesje foto. Przemierzamy jeszcze kilka ulic rzucając okiem na budynek opery i widziany wczoraj wieczorem ratusz miejski. Jest jednak tak gorąco, że wracamy do hotelu ochłonąć i się odświeżyć.

Z hotelu ruszamy zobaczyć jeszcze jedno, dość nietypowe miejsce – muzeum sztuki 3D. Nie jest łatwo opisać to miejsce :) Wnętrze budynku muzeum to pomieszczenia pomalowane od podłogi po sufit kolorowymi obrazami. Cały jednak bajer polega na tym, że stając w odpowiednio oznaczonym miejscu otrzymuje się widok trzeciego wymiaru, w którym można również uczestniczyć. Tematyka obrazów jest bardzo szeroka: akwarium, safari, kosmos, znane obrazy… no po prostu cała gama malowideł, w których można uczestniczyć, stać się ich bohaterem. Miejsce wspaniałe, pobudzające wyobraźnię i fantazję.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 16.5% świata (33 państwa)
Zasoby: 255 wpisów255 14 komentarzy14 4392 zdjęcia4392 60 plików multimedialnych60
 
Nasze podróżewięcej
25.09.2019 - 04.10.2019
 
 
24.09.2019 - 24.09.2019
 
 
02.05.2019 - 10.05.2019