Sierociniec szczęśliwych w sumie słoni

Lakhsman, kolega Amara, przyjeżdża po nas z rana by zabrać nas na wycieczkę po okolicy. Na pierwszy strzał idzie sierociniec słoni Pinnawala. To tak spora atrakcja na Sri lance, jak i kontrowersyjna. Sierociniec ma ponad 40 lat. Zwierzęta tu przebywające mają regularny cykl dnia: spacery, karmienie, kąpiele itp. O określonych godzinach następuje przejście z sierocińca nad rzekę, gdzie można obserwować jak majestatyczne słonie kąpią się. Samo ich przejście też jest nie lada atrakcją, zwłaszcza gdy stoi się bardzo blisko ich trasy :) . Co do tej kontrowersyjności - chodzi oczywiście o traktowanie słoni. Przygotowując plan wycieczki naczytałem się różnych komentarzy o tego typu miejscach, że słonie są tu źle traktowane, a nawet katowane. Szczerze mówiąc, żaden ze słoni nie wydał mi się tu niezadowolony. Fakt, niektóre miały łańcuchy, ale przecież jakoś trzeba zwierzę kontrolować by ich pobyt odbywał się w ramach wydzielonej strefy, a zwykła lina na niewiele się tu zda. Poza tym tylko największe osobniki miały łańcuchy i to niekoniecznie poprzypinane, pewnie zależne od sytuacji. Zwierzęta nie wyglądały na wychudzone, można je było wręcz dokarmiać kupując banany od lokalnych sprzedawców. Za drobną opłatą można też było zrobić sobie zdjęcie ze słoniem. W okresie niskiej wody w rzece słonie polewano ze specjalnego szlaucha, a teren zarówno w rzece, jak i na terenie ośrodka był naprawdę spory. Co więcej, bojowo wobec siebie nastawione osobniki były trzymane i wyprowadzane osobno dla własnego i naszego bezpieczeństwa. Sierociniec naprawdę nam się podobał i był chyba jednym z lepszych miejsc, jakie widzieliśmy na Sri Lance.

Zdjęcia (21)

Komentarze (0)