Pobudka! Podróż odespana, pogoda przyjemna (całe 30 stopni), trzeba zacząć zwiedzać. Amar przyjeżdża po nas o umówionej porze i wiezie nas do świątyń zbudowanych w jaskiniach. To lokalna atrakcja w Dambulli. Krótki rys historyczny, jaki Amar nam zapodaje mówi o królu uciekającym przed hinduskim najazdem, który chowa się w tutejszych jaskiniach i przez wiele lat żyje z niewielką liczbą poddanych. W końcu jednak udaje mu się zebrać przychylnych ludzi, by stworzyć armię i powrócić we władanie Cejlonem. Za ten fakt, że przez wiele lat mógł w tych jaskiniach bezpiecznie się chować postanawia zbudować świątynie i stąd Cave Temples w Dambulli. Co więcej, to nie koniec legend. W przewidziany dzień otwarcia i celebracji świątyń jeden posągów nie był gotów, ale w momencie kiedy podczas świętowania próbowano otworzyć drzwi świątyni, te nawet nie chciały drgnąć, a kiedy w końcu się to udało, to posąg był już w pełni gotowy. Czyli cuda zdarzają się w każdej religii :)
Świątyń jest tu pięć i były budowane na przestrzeni I wieku p.n.e do XVIII wieku naszej ery. Przy okazji podziwiania posągów Buddy zostajemy oświeceni (a jakże) w temacie różnicy pomiędzy leżącą, a umierającą postacią buddy. Ogólnie bardzo łatwo się pomylić, bo i tu, i tu Budda leży na boku, ale różnice są bo Budda umierający ma:
1) nierówno ułożone stopy w porównaniu z buddą leżącym
2) wklęśnięty brzuch i półzamknięte oczy
3) nie posiada symbolu oświecenia nad głową
Obiekt dość ciekawy do zobaczenia, fajnie, gdyż nie było tu zbyt dużo innych odwiedzających, ale minusem było stąpanie bosą stopą po rozgrzanych od słońca skałach – spacer dla wytrwałych