Do jaskiń Batu trafiamy w kolejnym dniu. Kolejka miejska dowozi nas tam w niecałe 30 minut za całe 2 MYR - uwielbiam komunikację publiczną! Na przedzie wita nas ogromny, złoty posąg Lorda Murugana, hinduskiego boga wojny, który za swymi plecami chowa 272 strome schody prowadzące do świątyni schowanej wewnątrz jaskini. Gdyby nie sporo turystów jak i małp, to można by bardziej zgłębić mistyczność tego miejsca. Po obejściu wszystkiego wkoło schodzimy do Dark Cave (35 MYR). Tu po raz pierwszy słyszymy język polski w wydaniu malezyjskim - babka wydająca nam bilety powiedziała... "dzienkuje" i to w pełni zrozumiale... szacun! Dark Cave to jaskinia, przez którą prowadzi 800m ścieżka, w czasie której podziwiamy wapienną konstrukcję jaskini, tutejszą faunę w postaci różnych robali, a także kilkusettysięczną kolonię nietoperzy. Na wejściu otrzymaliśmy kaski, które, jak się okazało, nie miały chronić przed urazem od kamieni, ale od... guano, nietoperskiej kupy, której wkoło było pełno. "Szczęście" jednak nas ominęło...żaden nietoperz nas nie obkakał :)
Czas zakończyć chwilowo spirytystyczną turystykę, bo udajemy się w bardziej nowoczesną część Kuala Lumpur. Lonely Planet wspomożone Internetem doprowadza nas do centrum turystycznego Matic, gdzie uczestniczymy w malezyjskim show kulturalno-tanecznym. Ma to bardziej charakter występu młodzieży z domu kultury niż profesjonalnego pokazu, ale jest darmowe i cieszy oko. To nic, że czasem jest nierówno, to nic, że fragment stroju odpadł i jest usilnie (niby ukradkiem) skopywany poza scenę. Jest śmiesznie i miło.
Z centrum kulturalnego Matic już tylko kilka kroków dzieli nas od słynnych, najwyższych bliźniaczych wież na świecie Petronas Twin Towers. Bilety mieliśmy kupione już przed wyjazdem (80 MYR), aczkolwiek wychodzi na to, że rano jeszcze można dostać bilety na popołudniowe zwiedzanie. Podczas wizyty odwiedza się ostatnie piętro wysokiej na 452 metry drugiej wieży, jak również przechadza się też po słynnym z filmu Osaczeni (Sean Connery, Catherine Zeta-Jones) moście łączącym wieże.
Na tą chwilę koniec Quala Lumpur... tzn Kuala Lumpur :) Ruszamy do Singapuru!