Geoblog.pl    qualo    Podróże    Farangi w Tajlandii    Nietypowo uratowani przed Royal Palace
Zwiń mapę
2013
04
lis

Nietypowo uratowani przed Royal Palace

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 9335 km
 
Kolejny dzień w Bangkoku spędzamy na własną rękę. Zaczynamy od wyspania i śniadanka. Znów mamy blisko z hotelu do kolejnej atrakcji – pałacu królewskiego, więc idziemy pieszo. Szykuje się kolejny słoneczny dzień. Przechodząc przez ulice tuż obok pałacu natrafiamy na demonstrację przeciwko tajskim rządom. Setki osób przyjechały na motorach i skuterach skandując antyrządowe hasła. W tym wszystkim zaczepia nas przyjaźnie wyglądający starszy pan, który opowiada, że jest pracownikiem tutejszego uniwersytetu i że uczy tam angielskiego więc miło mu pogadać z kimś. Pyta dokąd idziemy i informuje nas, że pałac, do którego zmierzamy jest dziś czynny tylko dla Tajów bo dziś jest dzień modlitwy. Proponuje nam by pójść w inne miejsca, które wskazuje w naszym przewodniku. Wszystko brzmi fajnie, ale… w momencie gdy mówi, żeby wziąć tuk tuka zamiast taksówki, bo jest tańszy, zapala nam się delikatnie lampka. Nie musi jednak świecić zbyt długo, bo za chwilę podchodzi do nas jakaś kobietka z towarzyszącym jej facetem (białe człowieki) i mówią, że to co miły pracownik uniwersytetu oferuje, to jest czysty scam. Wywiózł by nas po jakichś dziwnych atrakcjach, po sklepach i nie zobaczylibyśmy nic ciekawego. Aby udowodnić swoją tezę kobietka mówi, byśmy spojrzeli na ostatnie strony przewodnika Lonely Planet, który właśnie trzymałem w ręce, bo tam znajdę informację, że … człowiek, który z nią podróżuje jest jednym z autorów tego przewodnika. Że co???? Otwieram w pośpiechu książkę i widzę na niej zdjęcie Tima Brewera. Na zdjęciu trochę młodszy, ale to ten sam człowiek! Czysty szok. Od razu porzucamy nieuczciwego Taja i idziemy w towarzystwie Tima. Opowiada on nam, że właśnie oprowadza przyjaciółkę po Bangkoku, pyta nas ile już jesteśmy w Tajlandii, mówi, że był tylko raz w Polsce w Krakowie. Wspomina również, że faktycznie pierwsze wejście na pałac królewski jest otwarte tylko dla Tajów, ale znajdujące się trochę dalej drugie wejście jest jak najbardziej otwarte. Nie możemy wciąż wyjść z wrażenia, że nie byle jaka persona wyratowała nas z opresji. Nawet nie zrobiliśmy z Timem zdjęcia, nawet autografu nie wzięliśmy…

Pałac królewski zawiera w sobie dużo atrakcji, jednak by wejść na jego teren trzeba być odpowiednio ubranym. Spodnie minimum 3/4 i bluzka zakrywająca ramiona (t-shirt jest ok). Przewodnik wspomina tez o całych (zabudowanych) butach, ale to nie jest aż tak restrykcyjnie przestrzegane. Co ciekawe, ochrona bardziej czepia sie facetów niż kobiet. Na szczęście zaraz koło wejścia jest przebieralnia, gdzie nieprzygotowani mogą skorzystać (chyba za drobną opłatą) z lokalnego odziania.

Bilet wstępu na teren pałacu to 500 batów (50 zł) - cena niemała, ale atrakcje warte swej ceny, a czas zwiedzania to dobre 3 godziny. Wizytę zaczyna się od królewskiej biżuterii, królewskich odznaczeń oraz historii tajskiego pieniądza. Następnie przechodzi się do części "świętej", gdzie można znaleźć kilka czedi (święte budynki - coś a'la relikwiarz) oraz Wat Phra Kaew - Świątynię Szmaragdowego Buddy. Oczy mamy ledwie otwarte gdyż poraża nas jasność budynków. Jest jednocześnie kolorowo od sposobu w jaki tajowie wykańczali budowle (złote papierki, kolorowe szkiełka). Jest jeden mankament - można by wręcz rzec, że lokalni architekci nie mieli za bardzo pomyślunku i naćpali budynków w różnych kolorach jeden przy drugim. Faktycznie wzrok biega z lewa na prawo wyłapując kolejne cudeńka architektury jak i szczególiki buddyjskiej wiary, aczkolwiek ciężko jest zrobić zdjęcie całości. Obchodzimy teren w koło podziwiając posągi yaksha (stwory i dobre duchy buddyjskie), kolejne mityczne demony, jak również dziesiątki odzwierciedleń buddy wykonanych w złocie, srebrze i kamieniu. Wchodzimy również do środka świątyni (bez butów oczywiście), gdzie siadamy i zachwycamy się bogactwem wnętrza: piekne malowidła ze scenami z życia buddy, wspaniałe świeże kwiaty, złoty cokół, na szczycie którego zasiada Szmaragdowy Budda. Z przewodnika dowiadujemy się, że aktualnie budda ma przywdziane złote szaty na porę deszczową. Są jeszcze szaty na porę suchą oraz porę gorącą, a ich zmiana jest wielką ceremonia, którą prowadzi sam król. W świątyniach nie wolno wykonywać zdjęć, ale wiele rzeczy widać przez okna świątyni, więc z odpowiednio wielkim zoomem można spokojnie znaleźć ciekawe ujęcia.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (40)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedzili 16.5% świata (33 państwa)
Zasoby: 255 wpisów255 14 komentarzy14 4392 zdjęcia4392 60 plików multimedialnych60
 
Nasze podróżewięcej
25.09.2019 - 04.10.2019
 
 
24.09.2019 - 24.09.2019
 
 
02.05.2019 - 10.05.2019