Zabawa z tygrysami zakończyła się przed 11. nasz kierowca zabrał nas więc do kolejnego punktu wycieczki - parku narodowego Erawan. Po drodze zatrzymujemy się jeszcze niespodziewanie na chwilę w Taweechai Elephant Camp, gdzie witamy się z małym słoniem, który ochoczo zachęcał nas do wykupienia jazdy. Nie t było jednak punktem naszej wycieczki, więc ruszyliśmy dalej.
park Narodowy Erawan to w rzeczywistości 7-stopniowy wodospad, z czego jego poszczególne poziomy dzieli kilkaset metrów drogi. W odróżnieniu od polskich parków narodowych, tam nikt nie robi problemów z wychodzeniem poza szlak czy też z kąpaniem się w wodospadzie. Park jest naprawdę rewelacyjny. Za wejście płacimy 200 batów od osoby + dodatkowe 30 batów za postój naszej taksówki. W ciągu 3 godzin spędzonych w parku udaje nam się dojść tylko do 6 poziomu (około 3 km pod górę od punktu parkingu). Nie mieliśmy zresztą potrzeby wchodzić już wyżej, gdyż znaleźliśmy swój kawałek, gdzie jedynie we dwójkę weszliśmy pod chłodną wodę wodospadu. Kąpiel tutaj była mega przyjemna! Woda miała może z 23 stopnie, ale za to wkoło było ich ze 30. Wspaniałe uczucie wejść pod wodospad, a jeszcze lepsze schować się między spadającą wodą a skałą. Nic tylko siąść i medytować niczym mnich :)
Wizyta w parkach narodowych podczas wycieczek jest jednak dla nas istotna. Można poznać lokalną florę i faunę - tu przykładowo po drzewach skakały małpy, a w wodzie pływały spore ryby, które niepostrzeżenie kąsały bezboleśnie nogi. Komarów znów brak.
Przydatne informacje *** Kampus słoni
Taweechai Elephant Camp*** Park narodowy Erawan nie ma własnej strony internetowej, ale istotnym jest, że czynny jest do godziny 16. Można dojechać tam autobusem z Kanchanaburi, ale to z 65 km rogi, co w przypadku autobusu oznacza 1,5-2 h drogi pod górę.