Plaża w Legzira

Plaża w Mirleft to jedno, ale L legzira to już całkiem inna bajka! Mohamed wysadził nas i pojechał gdzieś. My w tym czasie z Hassanem poszliśmy zobaczyć Legzira Plage. Piękne czerwone kolory i niesamowite kształty terenu. Do tego szum morza i gorące słońce (nooo dziś już z dobre 27-30 stopni, trzeba powoli się chronić kremami z filtrem). Tego nie da się opisać słowami - trzeba zobaczyć zdjęcia.

Kiedy dochodzimy do końca plaży i w sumie niespiesznie chcemy wracać, Hasan widząc to mówi, żebyśmy się nie spieszyli, on pójdzie szybciej i spotkamy się koło samochodu. Tak też zrobiliśmy - niespiesznie wracaliśmy popijając żołądkową gorzką. Gdy po dobrej godzinie spacerowania doszliśmy do punktu zbornego okazało się,. że nie ma ani Hassana, ani Mohameda z autem... Zrobiło się chwilowo niefajnie, bo cały bagaż został w samochodzie. Przy sobie mieliśmy tylko plecak podręczny, przewodnik Lonely Planet, portfel i paszporty. Czekaliśmy tak z 15 minut i już byłem nawet gotów dzwonić za te 28 zł za minutę do naszego tour operatora. No właśnie - mieliśmy przynajmniej jakiś namiar, bo gdybyśmy wybrali ofertę Jammala, to moglibyśmy szukać wiatru w polu.

Ostatecznie jednak nie musieliśmy nigdzie dzwonić, bo Hassan czekał na nas na dole, jeszcze na plaży - musieliśmy się jakoś nie zauważyć. Poszliśmy coś przekąsić. Tyle, że to przekąsić (w menu pozycje nazywały się snack) okazały się wielkimi daniami. Wzięliśmy kanapkę z łososiem (wielka bagietka z dużą ilością ryby i dobrym sosem) oraz omlet berberyjski (z papryką i pomidorami). Całość była przepyszna i całkiem tania - 50 dinarów.

Zdjęcia (10)

Komentarze (0)