Droga do Rumuni dość daleka, do granicy około 1000 km, więc aby nie spinać się mocno na trasie zrobiliśmy dwudniowy przystanek w Budapeszcie. Dwudniowy, w sensie pierwszego dnia zajechaliśmy, a drugiego od rana zaczęliśmy zwiedzanie.
Jak w każdym dużym mieście nie warto zatrzymywać się w hałaśliwym centrum (przynajmniej my nie lubimy). Nocowaliśmy w prywatnej kwaterze jakieś 8 km od centrum, ale blisko stacji metra. Gospodyni miała tylko
jeden pokój na wynajem, a jej życzliwość i serdeczność sprawiła, że miło spędziliśmy tam czas. Ni w ząb nie umiała po angielsku, ale mieszaniną węgierskiego, włoskiego, angielskiego i polskiego dogadaliśmy się perfekcyjnie.
Sam Budapeszt... przede wszystkim spory. Do centrum dojechaliśmy linia metra M2 ze stacji
Örs vezér tere do stacji
Deák Ferenc tér. Na tej ostatniej krzyżuje się kilka linii metra. Strona budapeskiego odpowiednika MPK to
http://www.bkv.hu/en/. Mapka z trasami metra dostępna również jest na
WIKI. Dalej już wycieczka piesza w takiej pętli:
* od stacja Deák Ferenc tér
* przez most łańcuchowy
* do zabytkowej kolejki prowadzącej na zamek (bilet 9Ft w jedną stronę, 16Ft w obie)
* zamek zwiedzony z zewnątrz plus widok na panoramę Dunaju i Pesztu
* z zamku w kierunku katedry
* z katedry do bastionu
* w dół zabytkowymi uliczkami Budy aż pod brzeg Dunaju na wysokości parlamentu.
* z powrotem do mostu łańcuchowego, przez most na stronę Pesztu
* uliczkami Pesztu pod stację Deák Ferenc tér gdzie wypiliśmy piwo i zjedliśmy obiad na powietrzu
Jeden dzień na Budapeszt to mało, chyba, że chce się jedynie pospacerować jego uliczkami. Wieczorkiem "
zwinilismy" się węgierskim czerwonym półsłodkim by następnego dnia rano ruszyć dalej w trasę do Rumunii.