Dojazd do Alicante to była jakaś masakra. Dostaliśmy z wypożyczalni Fiata pandę, który miał problemy z jazdą pod górkę. W efekcie na autostradzie zdarzało nam się redukować bieg do 3ki, bo prędkość niebezpiecznie spadała nam do 70 km/h!!! Ach ta moc!!! W niecałe 7 godzin udało nam się jednak te 550 kilometrów pokonać.
Samo Alicante może i nie jest najgorsze, ale nasz
hotel był położony z dala od centrum przy kamienistej plaży w dzielnicy prywatnych apartamentów. Dobrze, że mieliśmy pokój z widokiem na morze, bo tańsze wersje pokoju miały okna wychodzące na wysoki, skalisty mur. W Alicante właściwie zrobiliśmy krótki spacer po plaży i spędziliśmy czas w pokoju przy winie i filmach. Rano jeszcze śniadanie, zwrot auta (
tu można znaleźć stacje benzynowe w okolicy lotniska w Alicante i o 14 wylot do Wrocławia.
PODSUMOWANIEWycieczka była męcząca z racji ilości atrakcji, ale i udana. Podróżowanie po Hiszpanii jest bardzo proste, bo mają to dobrze przemyślane... no i to nie jest 3ci czy nawet 3gi świat :) Znajomość języka angielskiego jest u nich w miarę dobra, a przynajmniej nie odczuliśmy jakoś tego, żebyśmy się wzajemnie nie rozumieli. Nie można się jednak łudzić, że Hiszpania jest tania - w końcu to Europa. Najdroższe są noclegi i bilety wstępu na atrakcje. Jedzenie jest nietanie, ale można kombinować z tapas i menu of the day.
Co istotniejsze koszty (liczone na 2 osoby):
Bilety wstępu: 820 zł
Komunikacja zbiorowa (MPK, PKP, shuttle bus): 630 zł
Jedzenie i napoje: 1050 zł
Największe WOW: Plaza de Espana w Sewilli za wakacyjne samopoczucie
Największe KU*WA: Pogoda... W Polsce było cieplej….. i nie padało...