Bezpośrednio z Pałacu Bahia przeszliśmy piechotą do pałacu Badi. 40-stopniowy żar się leje z nieba, ale nie powiem, że wędruje się tragicznie. Jest sucho i ciepło i choć trudno w to uwierzyć, nie pocimy się.
Idziemy ulicą i nagle moja Żona wyczuwa rybę :) Faktycznie minęliśmy dość obskurny, ale za to całkiem lokalny bar, w którym podawali małe rybki (takie około 10 cm) obtoczone w mące i smażone na głębokim oleju do chrupkości. Miały jedynie odciętą głowę oraz były "wstępnie" wypatroszone. Żona powiedziała, że pierdzieli wszystkie klątwy i inne zatrucia i che zjeść w tym barze. Cóż, mimo wszystko aż tak źle nie wyglądał, a na dodatek była trochę osób w środku co mogło sugerować, że lipy tu nie podają. No i faktycznie, człowiek zza lady poczęstował Żonę jedną rybą, ale w sumie już i tak była przekonana, że chce zamówić porcję. Wzięliśmy więc jedną nie wiedząc co tak naprawdę dostaniemy. Okazało się, że w zestaw wchodzi talerz z rybami, parę grillowanych bakłażanów i papryczka chilli. Do tego był też pomidorowa salsa oraz chleb. Nie powiem pachniało ładnie, nawet skusiłem się na jeden kęs mimo świadomości, że w środku mogą być ości i inne świństwa. Naprawdę byłem pozytywnie zaskoczony jej smakiem. Cały posiłek kosztował 25 dinarów. Znów niezły zakup.
Zmierzamy dalej do pałacu Badi. W odróżnieniu do poprzedniego, ten został wybudowany 200 lat wcześniej, co widać po sposobie konstrukcji murów... no i ogólnie stanie zachowania obiektu. Wejściówka kosztowała znów 10 dinarów plus dodatkowo 10 dinarów jeśli chciało by się obejrzeć minbar. Minbar to taki odpowiednik ambony w islamie. Kazania z niego się prawi. Cały czas kojarzy nam się ta nazwa z "mini barem" :)
Wewnątrz pałacu, tzn za jego murami, jest wielki plac, na którym człowiek smaży się jak na patelni. Filtr 50 przy takiej pogodzie jest naprawdę zbawienny. Głównie zwiedza się tu pozostałości po pałacu... czyli ruiny i trochę podziemi. Jest w sumie tylko jedna rzecz, która utkiła nam w pamięci. Jeśli ktoś zapragnie twierdzi, że bocian jest polskim ptakiem i że on leci do Afryki na zimę, a później wraca, to chyba nie widział co się dzieje w Maroku. Tu jest całe mnóstwo bocianów. Zamieszkują nie tylko słupy, ale też budują gniazda na murach i każdej jednej wolnej przestrzeni. na samych murach pałacu Badi było ich kilkadziesiąt. Jeśli to nawet były polskie bociany, to chyba poprosiły o azyl i na stałe osiadły w Maroku.