Kolejny punkt programu to tama na rzece Massa. Zbudowana w latach 90tych stanowi źródło energii (elektrownia wodna), jest elementem systemu irygacyjnego niedalekich plantacji, jak również reguluje stan wód na pobliskich terenach. Na boku tamy standardowy napis marokański, ten sam co w Agadirze i kilku innych miejscach, które widzimy po drodze. Napis ten głosi: Ojczyzna, Bóg i Król. To taki odpowiednik naszego Bóg, Honor, Ojczyzna. Zastanawiające jest to, że oni Boga nie maja na pierwszym miejscu, choć to islamiści :> No nic, podziwiamy niebrzydkie widoki okolicy i wracamy do Agadiru na 17:00. Jesteśmy zachwyceni ostatnimi 2ma dniami. Hassan był super przewodnikiem, wiele rzeczy o Maroku i ludziach nam opowiedział. Do tego pożartował z nami, no i zaprosił na pyszny, domowy obiad. Załatwił też nam bilety na przejazd do Fezu, więc za wszystko dostaje od nas 100 dinarów dodatkowo.
Nasz autobus wyrusza dopiero po północy, więc przez najbliższe 7 godzin jesteśmy bezdomni. Udało nam się zostawić bagaże w hotelu, w którym mieliśmy wcześniejsze noclegi w Agadirze, a sami udaliśmy się na plażę. Tam trochę odpoczęliśmy, a gdy chłód wieczoru dał się nam bardziej we znaki, udaliśmy się do hotelowego baru na marokańskie piwo Casablanca :)