Następnego dnia Żona ma zapragnęła zobaczyć morze i plażę. Ileż w końcu można zwiedzać :) Wsiedliśmy więc w SKM i wyruszyliśmy do Sopotu na lans. Przeszliśmy się wzdłuż Monte Cassino, prawie weszliśmy na molo, zrobiliśmy sobie pilling dla stóp chodząc po piasku :) Przespaliśmy się też z godzinę na plaży, bo pogoda akurat dopisywała. Na koniec rybka i gofry. Pyyyycha!!!!